Współpracują od lat przy okazji sesji i warsztatów fotograficznych. Twórcza konspiracja na linii Warszawa – Kraków przynosi niezwykłe efekty. Kreatywne, barwne i nieszablonowe. Fotografka Alicja Reczek (WHITE ALICE) i projektantka Lidia Sajdak (liil).
White Alice: Czego możemy spodziewać się w świecie liil?
LIIL: Obawiam się, że absolutnie wszystkiego Dużo zależy od tego o którym projektowaniu rozmawiamy. Jeśli tworzę rzeczy czysto sesyjne to nie mam żadnych hamulców, ani co do formy, ani komponentów, z których powstają. Natomiast jeśli chodzi o tzw. odzież ready-to-wear. To zdecydowanie są to ubrania, w których najważniejszą rolę gra konstrukcja i nietypowo poprowadzone cięcia, a drugi wyznacznik stylu to wysokiej jakości tkaniny.
W.A.:: W kontekście Twojej twórczości co powiesz na: kontrowersje, kicz, fetysz?
L.: Z tych trzech pojęć „fetysz” ma najmniej negatywną konotację, zatem „fetysz” Nigdy nie stawiam na kontrowersję – to najtańszy chwyt z możliwych. A co do kiczu, mam nadzieję, że go nie tworzę. Przynajmniej staram się ze wszystkich sił. Choć zależy o jak pojmowanym kiczu rozmawiamy. Inteligentnie „podany”, wpisany w ciekawy kontekst może cieszyć. Co przykładowo świetnie udaje się w magazynie Vice.
W.A.:: Barok czy minimalizm?
L.: Cha! Jakbym miała narysować wykres imitujący diagramy giełdowe to wykazałby, że na przestrzeni lat akcje baroku u mnie spadają. W przypadku minimalizmu – zdecydowanie hossa. Zauważyłam, że w sztuce, szeroko pojętej, coraz bardziej podobają mi się surowe, abstrakcyjne formy, oddychające, zaaranżowane w rozległej przestrzeni ekspozycyjnej, a coraz mniej atrakcyjna wydaje mi się sztuka przedstawiająca.
W.A.:: W Twoich kreacjach czuje się azjatycką nutę, te specyficzne emocje ? Czy dobrze dedukuję, że ‘kręci’ Cię ta estetyka?
L.: Kręci mnie szalenie! Uwielbiam grafikę w estetyce Azji, o japońskich projektantach już nie wspominając. W planach mam naukę japońskiego. Pierwsze słówko do notesu to „aya”, które oznacza „design” oczywiście.
W.A.:: A co jeszcze inspiruje liil?
L.: Zabrzmi to banalnie, ale wszystko. Absolutnie każdy bodziec bez względu na charakter czy jest słuchowy, wzrokowy, smakowy czy też związany z dotykiem lub zmysłem węchu może u mnie spowodować projektowy „efekt domina”. Zdarza się, że jakiś utwór muzyczny „przekuwam” na obrazy/projekty, albo gdy spojrzę na jakiś plakat czy zdjęcie „krystalizuje” mi się koncepcja co do samego pokazu i nagle „wiem” jaka muzyka będzie towarzyszyć moim projektom na wybiegu. Obecnie pracuję nad kolekcją inspirowaną carycami. W związku z powyższym czytam „Biesy”, gotuję pielmienie i noszę się z zamiarem zakupu samowara.
(…) dla mnie prawdziwymi ludźmi są szaleńcy ogarnięci szałem życia, szałem rozmowy, chęcią zbawienia, pragnący wszystkiego naraz, ci, co nigdy nie ziewają, nie plotą banałów, ale płoną, płoną, płoną, jak bajeczne race eksplodujące na tle gwiazd.
Jack Kerouac – W drodze.
W.A.:: Jeśli prawdziwi ludzie to szaleńcy, to kim są artyści? Jak odniesiesz się do tego cytatu?
L.: Można tu zastosować równanie matematyczne. Skoro prawdziwi ludzie to szaleńcy, a artyści to też ludzie wychodzi na to, że artyści to też szaleńcy. A mówiąc serio, artyści to ludzie o specyficznej percepcji. Artyści patrzą inaczej i zwykle na co innego niż przeciętny zjadacz chleba.
W.A.:: Miałyśmy okazję współpracować przy okazji letnich edycji ‘Czarownych Warsztatów’ 2012 i 2013. Uczestnicy mieli okazję fotografować modelki i modeli w nakryciach głowy twojego autorstwa. Dzięki temu powstało wiele ciekawych zdjęć. Bierzesz udział jeszcze w jakiś przedsięwzięciach?
L.: Tak. W zasadzie bez przerwy. Coraz częściej podejmuję współpracę z modelkami za granicy. Szczególnie owocna okazała się współpraca z Charlotte ze Szwajcarii. W najbliższym czasie planujemy wykorzystać moje projekty w videoklipie. Ostatnio spełniło się moje niewypowiedziane marzenie, za sprawą Anny Andrzejewskiej i Eny Kielskiej, jeden z moich projektów „zagrał” w sztuce. Na horyzoncie majaczy jeszcze perspektywa zdjęć podwodnych. Dzieje się!
W.A.:: Ostatnio widziałyśmy się na urodzinach damskiego Playboya w centrum Kino KIJÓW w Krakowie. Jestem ciekawa Twojego zdania na temat EksMagazynu i tej imprezy?
L.: Podziwiam Panie redaktorki. To naprawdę wielka sztuka utrzymać pismo na rynku tak długo i nie dać się konkurencji. Trzeba zaznaczyć, że to magazyn z Krakowa, a w kwestii prasy Warszawa zwykle połyka Kraków na śniadanie. A samą imprezę oceniam jako bardzo udaną. Do gustu wielce przypadła mi „licytacja kawalerów” Drżałam, że wśród tylu osób na gali Cię nie „wyłowię” ale na szczęście się udało.
W.A.:: Z jakimi fotografami najchętniej współpracujesz ? Z tego co widzę nie stawiasz na ilość, a na jakość. Ponadto dobierasz do współpracy nieprzypadkowe osoby.
L.: Tak to prawda. Robię „odsiew”. Pracowałam z bardzo szerokim gronem fotografów. Z jednymi „kliknęło” z innymi nie. Do tej pierwszej grupy wciąż wracam. To są ludzie świetnie przygotowani technicznie, o ogromnej wyobraźni i stalowych nerwach niezbędnych do zniesienia moich fanaberii. Ale jestem otwarta na zupełnie świeże kooperacje. Wciąż czekam, aż Tim Walker się odezwie.
W.A.:: Ulubieni projektanci na polskim rynku? Jestem ciekawa jak oceniasz aktualną sytuację w naszym kraju?
L.: Kondycja polskiej mody ma tendencję zwyżkową. Coraz trudniej odróżnić polskie marki od zagranicznych. Jeśli chodzi o moje osobiste preferencje to odpowiadają mi propozycje marki Simple stawiającej na jakość i niewymuszoną elegancję oraz 4F, która w produkcji wykorzystuje wyższe technologie. Ale imiennie żaden z polskich projektantów mnie nie zachwycił. Nadal znajduję więcej inspiracji za granicą. Przykładowo za sprawą Iris van Herpen, to holenderska projektantka, zainteresowałam się wydrukiem 3D i poznałam fantastyczną ekipę Materialination z Michałem Frączkiem na czele. Dzięki ich pomocy jeden z moich projektów powstał w tej technice.
W.A.:: Gdybyś mogła nawiązać współpracę, zrobić pokaz z którymś z zagranicznych projektantów, kto by to był?
L.: Oj, najchętniej z tymi nieżyjącymi. Mam na myśli Coco Chanel lub Alexandra McQueena. Ale czuję, że też dużo wspólnego mam z Husseinem Chalayanem. Jego kolekcję z 2009 uważam za zachwycającą i jakieś jej „echa” są obecne w mojej kolekcji dyplomowej „Dychotomia”.
W.A.:: Masz jakieś ulubione miejsca, knajpki w Krakowie? Gdzie mogłabyś mnie porwać przy okazji następnego spotkania?
L.: Choć Kraków obfituje w najróżniejsze kawiarnie, kafejki, bary i puby mnie nogi najczęściej zabierają do ‘Cafe Camelot’ i właśnie tam bym Cię zaprosiła na przepyszną naleweczkę śliwkową z figami serwowaną na gorąco. Mniam!
White Alice
Alicja Reczek – artystka, plastyczka, muzyk i pedagog. Organizatorka ‘Czarownych Warsztatów’. Fotografia artystyczna nie była pierwszym z jej eksperymentów na łonie sztuki – wcześniej uprawiała między innymi malarstwo olejne. Jak sama o sobie pisze, jej odbiorcy często nazywają ją czarodziejką i białą Alicją. White Alice na FB.
LIIL
Lidia Sajdak – projektantka mody. Ceni surowe, abstrakcyjne formy, w swoich projektach stawiając na nietypowo poprowadzone cięcia i wysokiej jakości tkaniny. Zakochana w Japonii i estetyce Azji. Współpracowała między innymi z Alicją Reczek, Katarzyną Widmańską i Dariuszem Michorczyk (Magdebursky). LIIL na FB.
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.
Lidia, wielkie dzięki za pamięć i wspomnienie o nas 🙂 Polecamy się na przyszłość!
Ja zawsze o Was pamiętam! W ogóle mam chęć się do Was wybrać na dniach 🙂