„Zimno w nóżki”, słyszę od jakiegoś czasu niemal codziennie. Mogę się założyć, że nie tylko ja i że musimy się przygotować na plagę zimnych, zmęczonych stóp przynajmniej na kilka najbliższych miesięcy. Idzie zima, nogi uwięzione są w ciężkich butach i nic dziwnego, że mamy ochotę poddać je zabiegom grzewczo-masującym. Niedawno opisywaliśmy poduszkę do masażu shiatsu marki Tchibo. Rozważaliśmy jej dobroczynny wpływ na zmęczone nogi i próbowaliśmy przedstawić teoretycznie jej zalety. Na tyle jednak nas ten sprzęt zainteresował, że postanowiliśmy się mu bliżej przyjrzeć i go przetestować. Czy naprawdę może być zbawieniem dla zmęczonych lub zziębniętych nóg? Jakie ma zalety, a nad czym producent powinien jeszcze popracować? I czy wart jest swojej ceny? Zapraszamy do lektury.
Zacznijmy od tego, czym jest masaż shiatsu. To technika pochodząca z Azji i polegająca na uciskaniu konkretnych miejsc ciała palcami. Taki proces powoduje, że można się pozbyć chorób i dolegliwości przez uwolnienie energii zablokowanej gdzieś w naszym ciele. Masaż służy też osobom zdrowym – może przyczynić się do powrotu do harmonii i do lepszego radzenia sobie ze stresem. Kto spróbował, ten wie, o czym mowa.
Parametry i wygląd
Na żywo poduszka prezentuje się jak wielka brązowa stopa. Nie jest to jednak widok przerażający, bardziej przypomina but typu bambosz. Kolor poszewki jest bardzo praktyczny, o czym już wspominaliśmy w poprzednim tekście, ale teraz możemy to z czystym sercem potwierdzić. Dodatkowo od spodu poduszka chroniona jest specjalną warstwą materiału. To znaczy, że producent pomyślał o praktycznej stronie użytkowania, czyli kładzeniu poduszki na podłogę. Wyczuwalne wewnątrz poduszki, ale o to przecież chodzi, są dwie obracające się rolki umieszczone pod dwiema poszewkami. Cały panel obsługi składa się zaledwie z dwóch przycisków – włącznika i zarazem wyłącznika funkcji masażu oraz funkcji ciepła. Do tego gniazdo zasilania, do którego przed użyciem sprzętu wkładamy zasilacz sieciowy. I to właściwie wszystko z technicznej strony. Oczywiście instrukcja nafaszerowana jest licznymi ostrzeżeniami, z którymi nabywcom poduszki radzimy się bezwzględnie zapoznać (bo po to w instrukcji się znajdują). Warto to zrobić choćby po to, by nie narazić siebie na niebezpieczeństwo, a poduszki na przegrzanie.
Sama obsługa jest bajecznie prosta – wskazane wyżej przyciski służą nam do włączenia pożądanych funkcji, po czym pozostaje już tylko włożyć stopy do środka poduszki i się odprężyć. Trzeba pamiętać, że każdy masaż jest przyjemny jedynie do pewnego momentu, o czym ostrzega nas też producent. Musimy kontrolować zachowanie naszego organizmu, jeśli nie chcemy relaksu zastąpić skurczami mięśni. Dba też o to sama poduszka, która kończy pracę po około trzydziestu minutach. Musimy wiedzieć, że i ona potrzebuje odpoczynku i przed kolejnym włączeniem powinniśmy odczekać przynajmniej kwadrans.
Wrażenia z użytkowania
Tester był bardzo wymagający, po całodziennej wyprawie w niewygodnych butach do centrum handlowego. Z radością, choć i lekkim niepokojem przystąpiliśmy zatem do testowania. Najpierw funkcja masażu. Miłe uczucie, siłę uciskania rolek kontrolujemy sami przez mniejszy lub większy nacisk stóp na rolki. Po kilku minutach ból kończyn mija i spędzamy miłe chwile trzymając nogi w poduszce. Nie musimy się martwić czasem, bo w odpowiednim momencie mechanizm sam się wyłączy. Oczywiście, gdy nie chcemy lub nie mamy czasu na aż półgodzinną sesję, to można śmiało zatrzymać pracę urządzenia manualnie, przez przyciśnięcie guziczka na poduszce.
Producent radzi, aby w razie chęci zmniejszenia intensywności masażu ubrać na stopy skarpetki. Patent sprawdzony i działa – materiał ze skarpetek to w końcu kolejna przeszkoda dla rolek do pokonania i cały proces jest mniej intensywny.
Teraz na tapetę wchodzi opcja dogrzania stóp. Bardzo praktyczne, w końcu podczas całego procesu powinniśmy siedzieć sobie spokojnie, a więc w zimne wieczory możemy nieco zmarznąć. Nie jest to jednak bardzo silne grzanie – i dobrze, bo bez funkcji regulacji ciepła część nabywców mogłaby się rozczarować wysoką temperaturą, jaka panowałaby w poduszce.
Są też minusy i wątpliwości…
Pierwsze niedociągnięcie to to, że rolki do masaży kręcą się tylko wokoło własnej osi i gdyby trzymać nogi nieruchomo, masowałyby tylko jedną część stóp. Dlatego trzeba nimi „pracować”, aby cała ich powierzchnia była wymasowana, co może sprawiać trudności osobom z dużymi stopami. Z drugiej strony zastanawiamy się, czy gdyby było więcej rolek, to czy stopy wytrzymałyby taki półgodzinny masaż? A tak można wybrać, którą partię chce się pomasować.
Drugą wątpliwością może być temperatura. Nam się podoba, bo nie chcemy stóp ugotować, tylko miło je ocieplić. A można sobie wyobrazić, że już samo włożenie nóg w tę poduszkę je ogrzewa. Zdajemy sobie jednak sprawę, że są zmarzluchy, którym będzie za zimno podczas tego zabiegu. Wtedy zawsze istnieje możliwość wykorzystania opcji ze skarpetkami. Niemniej producent mógł pomyśleć o regulacji, choćby dwustopniowej, ciepła. Większe zróżnicowanie stanowiłoby o większej liczbie zadowolonych klientów.
Można także przyczepić się do długości kabla – producent mógłby ją zwiększyć. Z aktualnymi parametrami może się okazać, że niektórzy, gdy nie mają możliwości siedzieć blisko kontaktu, będą musieli użyć przedłużacza. A to już utrudnia korzystnie z tego przyrządu.
Podsumowanie
Generalnie jesteśmy na tak. To wyjście dla tych, którzy uwielbiają masaże stóp, nie chcą poświęcać czasu na wizyty u specjalistów w tej dziedzinie i nie przepadają za masażerami wodnymi. Wygląd oceniamy na piątkę z plusem, w tym plus dajemy za praktyczność. Również cena działa na korzyść tego urządzenia, gdyż dzięki temu możemy sobie na nie pozwolić bez większych wyrzeczeń. Oczywiście, zastanawialibyśmy się nad wprowadzeniem ulepszeń w odpowiedzi na wyżej wskazane wątpliwości. Jako wersja domowa, proste urządzenie pomagające w zrelaksowaniu się po długim i ciężkim dniu, szczególnie w zimowe wieczory, zyskuje naszą aprobatę. Szczególnie, że taki koncept nie jest jeszcze zbyt popularny. A to, że takie rzeczy można kupić w Tchibo, świetnie wpisuje się w nurt ostatniej kampanii reklamowej tej marki, której przyklaskujemy, głównie z powodu dystansu tej firmy do siebie ukazanego w spocie.
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.
Ale bajer, jak żyję nigdy o tym nie słyszałam, ale muszę przyznać, jest to dosyć ciekawy patent ;D